wtorek, 27 października 2009

Na zawsze...

Dzień dopiero się rozpoczynał, silne promienie słoneczne łapczywie przebijały się przez mleczne chmury. W powietrzu unosiła się lekka woń soli morskiej. Ciepła morska bryza cicho szeptała z liśćmi drzew. Poranek leniwie wyłaniał się z mroków nocy. Niewielki, skalisty zakątek plaży był zupełnie pusty, na doskonałej toni białego piasku widoczne były jedynie duże ślady stóp. Prowadziły do samego brzegu, pieszczonego językiem spokojnego o tej porze dnia, morza. Na tle spowitego tysiącem barw nieba widniała postać mężczyzny. Jego posągowo piękna twarz wpatrzona była w odległy punkt, jakby dostrzegał coś, czego nie mógł widzieć nikt inny. Jego cera miała odcień miodu i kontrastowała z pełnymi różowymi wargami. Policzki obficie pokrywał ciemny zarost, a oczy miały kształt ogromnych półksiężyców. Gdy przymykał oczy gęsta kaskada długich, czarnych rzęs tworzyła ledwie zauważalny cień na policzku.

Tajemniczy mężczyzna pojawiał się w tym samym miejscu o zachodzie słońca i znikał późnym rankiem. Zawsze kładł się na plecach z zamkniętymi oczami, a jego ciało otulał miękki, niczym przesiana mąka, piasek. Kilka lat temu mężczyzna był jeszcze obiektem wielu plotek, tworzony liczne historie wyjaśniające rzekomo jego codzienny pobyt na plaży. Z czasem stało się stało się to po prostu częścią dziennego repertuaru sennego włoskiego miasteczka Mezzogiorno.

I tym razem mężczyzna odchylił się do tyłu i ułożył na kojąco chłodnym jeszcze piasku niczym na najwygodniejszym królewskim łożu.
I tym razem mężczyzna odchylił się do tyłu i ułożył na kojąco chłodnym jeszcze piasku niczym na najwygodniejszym królewskim łożu. Jeszcze przez chwilę przyglądał się poplamionemu soczystą barwą tycjanu, niebu po czym zamknął oczy i cofnął się myślami w czasie. Przed oczyma miał liczne obrazy z przeszłości, swą młodszą rozjaśnioną szczerym uśmiechem twarz, przyjaciół, wielkie smutne oczy ojca, kojący uśmiech matki, kobiety, z których uroków tak chętnie kiedyś korzystał, wreszcie Ona...jej twarz, zawsze pogrążona w zadumie, burza jasnorudych włosów, ślady stóp na piasku...jego serce w jej dłoniach...

To było 10 lat temu, wtedy pierwszy raz ją ujrzał i już wiedział…w głębi duszy, ale wiedział…Skrzywił się boleśnie na wspomnienie chwili, gdy zadzwoniła, że nie jest w stanie być dłużej w związku na odległość. A on nie zrobił nic, ab ją powstrzymać. Po kilku latach od tego rozstania pojawiła się nagle w progach jego mieszkania. Była jeszcze piękniejsza niż 5 lat temu, a jej skóra jeszcze bielsza. Gdy uśmiechnęła się czule na widok jego kochanej twarzy, czuł jakby otworzyły się dla niego wrota raju. Przez te wszystkie lata czegoś mu brakowało, przez całe życie czegoś mu brakowało…jej u jego boku. Gdy ją tulił wydała mu się jakaś nienaturalnie krucha i słaba. Powiedziała mu…Była chora. Odkąd go zostawiła nie było dnia, aby tego nie żałowała, ale dopiero choroba swą nieuchronnością skłoniła ją do przyjechania do niego, mężczyzny, który na zawsze stał się jej częścią. Był załamany, ale wiedział, iż nie łez potrzebują obydwoje, lecz bycia razem, nawet jeśli to już ostatnie chwile, które mogą tak spędzić,

Setki razy wyobrażali sobie moment, gdy będą się ze sobą kochać po raz pierwszy. Szli powoli, trzymając się za ręce, w kierunku plaży, tam gdzie kiedyś spędzali długie godziny na rozmowach. Usiedli w miejscu, gdzie w tej chwili siedział On, inny po wielu latach tęsknoty, za tym, co utracił bezpowrotnie.
Cisza zakłócana była jedynie cichymi pomrukami ptaków, słońce chyliło się ku zachodowi, a świeża woń morskiej bryzy koiła zmysły. Jej długie place musnęły jego szorstki policzek, spojrzał jej głęboko w oczy i tak patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. Lekko muskając ustami jego twarz wyszeptała – Facciamo l’ amore…(kochaj się ze mną).
Położyła się na piasku, przyciągając jego głowę do siebie, długo całował je usta, obsypywał pocałunkami twarz, aż zaczął delikatnie kąsać jej szyję.Ona reagując na tą pieszczotę odchyliła głowę do tyłu. Zatopiła place w jego czarnych jak heban włosach. Muzyka jaką grała dla nich natura jeszcze potęgowała erotyzm tej chwili. Jego powolne zapoznawanie się z kolejnymi częściami jej ciała stanowiło rozkoszną torturę. Przesuwał drżącą dłonią po gładkim materiale sukienki, nie mogąc doczekać się rozkoszy poznania gładkości jej kobiecego ciała. Zmysłowo się prężąc przyciskała kolano do tego męskości, uśmiechając się przy tym złośliwie. Pozbawił ją sukienki i zamrugał gwałtownie gdy ujrzał jej piersi lekko falujące po wpływem niespokojnego oddechu. Obserwował zamglone pożądaniem oczy ukochanej, gdy muskał to cudowne miejsce. Jej ciało stanowiło mapę, na której on wyznaczał swą wspaniała trasę, leniwie zmierzając ku kipiącej pożądaniem róży…Jego ogromne palce masowały jej brzuch głaskając przelotnie łono…Ona wpatrywała się w niego zmysłowo jęcząc i błagając,aby nie przestawał….wzrokiem błagała, aby pieścił ją niżej. Wreszcie pozbawił ją resztek bielizny…Ujrzał najpiękniejszego anioła wpatrującego się w niego z tak wielką miłością, że nie pragnął niczego innego niż zatrzymać tę chwilę na zawsze. Na zawsze zapamiętać zapach jej ciała, cynamonową woń jej włosów, subtelny zarys twarzy…
-Jesteś taka piękna….-wyszeptał.
Teraz to kobieta położyła się na nim, gorączkowo pozbawiając go koszuli, której delikatny dotyk pobudzał jej ciało. Pragnęła go pieścic, zatopic usta w każdym zakamarku kochanego ciała. Gdy objęła wargami jego sutek usłyszała ciche westchnienie, a niżej odezwał się najlepszy dowód podniecenia mężczyzny…Gdy leżał już pod nią nagi smakowała jego ciała niczym najprzedniejszej potrawy, czuła korzenny zapach otulający jego ciało, jej zmysły szalały, a odbiciem ich miłosnej gorączki były wzburzone fale morskie,e obijające się o skalisty brzeg…Oni nie słyszeli już nic, prócz własnych oddechów i dźwięków miłości.
Namiętnie pieściła jego najwrażliwszy punkt, czułymi dłońmi głaskała okolice, on czuł na swych nogach wypływające z niej soki rozkoszy….Nie istnieje słowo, opisujące przyjemnośc, jaką czerpał z jej dotyku. Gdy zbliżał się do finału przestawała i z diabelskimi iskierkami patrzyła mu w ,jeszcze teraz czarniejsze, oczy… Uwielbiała gdy w swej niewysłowionej rozkoszy chwytał silnie jej gęste włosy, nie ciągnąc jednak zbyt mocno. Nagle uniósł ją lekko i powrotem położył na piasku, jej śliczna twarz błyszczała, a policzki rozkwitały rumieńcem... Otworzyła mu drogę do ośrodka przyjemności, a on delikatnie przesuwał wprawnym językiem po różowych płatkach jej warg, powiększający się punkcik między nimi samym swym widokiem doprowadzał go do szaleństwa…Zatapiał usta w jej słodkiej wilgoci, a ona jęczała coraz głośniej…gdy zatopił palce w niej i natrafił na punkt, którego szukał wygięła się gwałtownie niczym kotka… Ocierał się rozpalonymi policzkami o jej gładkie uda. Zaśmiała się zalotnie, gdy uniósł do ust jej słodką stópkę. Całował ja jeszcze chwilę, by powrócic do tego cudownego miejsca, które tak uwielbiał całowac. Chwyciła jego głowę i przesunęła do przed swą twarz.
- Kocham Cię… -wyszeptała.
- Ja Ciebie też… -uśmiechnął się zmysłowo.
Przesunęła dłonie na jego plecy, głaszcząc przy tym linię kręgosłupa, jęknął przeciągle, lekko masowała jego kark. Zatopił się wreszcie w jej ciele, czując się tam tak na miejscu…Patrzyła mu głęboko w oczy, co jakiś czas je zamykając, zaciskała dłonie na jego pośladkach, otulała do swymi długimi nogami, jakby pragnęła zamknąc na zawsze w więzieniu swego ciała. Czuł ciepłe płatki jej kwiatu wokół swej męskości, nie mógł nadążyc za własnym oddechem. Nigdy w życiu nie czuli takiej rozkoszy, jaką daje akt prawdziwej miłości…Coraz chłodniejszy wiatr otulał ich tańczące ciała, wiatr roznosił zmysłowe westchnienia po okolicy, ale tylko natura była świadkiem ich zespolenia. Nagle kobiecy jęk przeszedł w rozkoszne głośne westchnienie, potem kolejne i kolejne, połączone z okrzykami rozkoszy mężczyzny…Fale rozkoszy chwyciły ich w swoje szpony i nie opuszczały przez kilka minut…ogarnęła ich słodka błogośc. Kobieta leżała na plecach, pogrążona jeszcze w miłosnym upojeniu, On wtulił się w jej ciało i leżał z twarzą na jej piersi.

Mężczyzna poczuł łzy pod powiekami i lekko otarł je dłonią. To było 4lata temu, a on zapamiętał…tak jak tego pragnął zapach jej cudownej istoty, melodyjność głosu, znał ta kobietę na pamięć. Wspomnienia to jedyne co mu po niej pozostało. Kochali się tak namiętnie, tak wspaniale jak nie będzie w stanie kochać się już z żadną kobietą. Robili to tamtej nocy jeszcze wiele razy, chyba nigdy nie miał w sobie tyle siły.. Może to nieuchronność rozstania tak działała. Spędzili cudowny, słodki tydzień, mimo woli dostrzegał, że jest już coraz słabsza, nic nie dało się zrobić, jego ukochana umierała. Ostatniej nocy obudziła się nagle i kochali się wtedy tak żarliwie jakby chcieli autentycznie zmienić się w jedność.
Wtedy po raz ostatni trzymał Ją w ramionach.
Mężczyzna usiadł jeszcze na chwilę, po czym wstał, przelotnie spojrzał na toń morza, zimną i stalową i przez ułamek sekundy widział jej twarz na tle jasnego nieba, uśmiechnął się smuto i ruszył kierunku schodów, aby ponownie tu wrócić jutro, pojutrze, aż do ostatniego dnia swojego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecamy:
sex filmy
sex
filmy porno
sex
darmowe filmy porno
SEX
darmowe porno
filmy erotyczne
sex znajomi
wilgotne panienki
szpareczki dupeczki
sex turystyka
sex opowiadania
cipeczka
opowiadania ero
darmowe panienki
sex zabawy
sex kaprysy